 |
Książki Marka Sikorskiego o smokach |
Pokonanie smoka to czyn wielce
chwalebny, bohaterski i ważny dla potomnych. Zabiciu smoka, jak dowiadujemy się
z różnych mitologicznych czy hagiograficznych historii, towarzyszyły
uroczystości, zakładanie miast, fundowanie świątyń oraz wystawianie smoczego
trofeum. Gdy św. Jerzy pokonał smoka, od razu ufundowano kościół ku upamiętnieniu
zwycięstwa i chwale bożej.
A historia smoczego triumfu św.
Jerzego była znana na Wawelu, bo pod tym wezwaniem powstała jedna z pierwszych
wawelskich świątyń.
 |
Katedra na Wawelu, fot. M.Sikorski |
Ze smokiem wawelskim związany jest
też motyw triumfu, a przypominają o tym wiszące na ścianie katedry wawelskiej, tuż
przy wejściu, olbrzymie kości. Przed stuleciami uważano je za autentyczne
resztki po smoku wawelskim. Nikt nie sprzeciwiał się,
że wiszą one w tak zaszczytnym miejscu, a znajdują się tam od stuleci. Ich
wielowiekowe istnienie na ścianie katedry potwierdza list, który napisał
krakowski uczony i podróżnik Marcin Fox do wielce uczonego Ulissesa
Aldrovandiego – światowej sławy znawcy smoków: Widzimy inne o wiele większe, wśród nich te, które wiszą w świątyniach
zamku krakowskiego na łańcuchach.
Kilkadziesiąt lat temu oceniono te
kości pod względem naukowym i bez wątpliwości uznano je za prehistoryczne
pozostałości wieloryba, nosorożca i mamuta. Nie mniej w tradycji historycznej
uchodziły owe kości też za resztki po gigantycznych zwierzętach, a do takich
przecież należy smoki! Przyrodnik i jezuita Gabriel Rzączyński w dziele Auctuarium Historiae Naturalis Regni Poloniae, wydanym w1745 roku, pisał o tym jako o resztkach po gigantach,
czyli wielkich zwierzętach: quod Gigantis costa esse vulgo putatur.
Zadziwiający jest fakt, że umieszczono
te kości w tak zaszczytnym miejscu, jak królewski dom modlitwy i nabożeństw,
jakim była przecież katedra wawelska. Być może mamy tu do czynienia z ideą
miejsca trofealnego, ze znakiem i przedmiotem upamiętniającym zwycięstwo nad
smokiem. Jest to współistnienie dwóch równoległych wartości: świątyni, jako
miejsca, w którym mocą sakramentu pokonuje się zło, oraz kości uważanych za
resztki po smoku, którego w religii utożsamia się ze złem, ale pokonanym. To
jakby współistnienie dwóch światów. Pierwszy to świat zła pokonanego przez
sakrament mszy świętej, bo taką funkcję spełnia wawelska katedra, a drugi to
świat zła pokonanego przez zwycięski czyn władcy polskiego, w rozumieniu dawnej
historiografii. W to bowiem wierzono w zamierzchłych czasach. Smoka, czyli zło,
pokonał jeden z pierwszych władców polskich, chociaż jeszcze nie
chrześcijański, ale temu bliski, bo pokonał zło.
 |
Rzekome kości smoka wawelskiego, fot. M.Sikorski |
Nie jest to przypadek, że przed
stuleciami powieszono te kości w tak zaszczytnym miejscu. Stały się one bowiem
na mocy swojej historii jakby relikwiami – pamiątkami zwycięstwa nad smokiem,
potworem lub czymś jeszcze gorszym, ucieleśniającym wszelkie zło, smok wawelski
bowiem czynił zło. Obecnie owe kości mają przypominać o smoczej legendzie.
Przed stuleciami, w czasach kiedy każdy czyn i myśl religijna były kontrolowane
(np. przez instytucje inkwizycji), niedopuszczalnym byłoby traktowanie tych
kości jako substytutu legendy, tym bardziej w tak religijnym miejscu jak
katedra wawelska.
Kościół albo uznawał coś za zgodne z
doktryną, albo odrzucał jako z nią sprzeczne i nie było kompromisu, tak jak nie
ma kompromisu między prawdą a fałszem, dobrem a złem oraz Bogiem a szatanem.
Zatem nie można mówić o przypadkowym zawieszeniu tych kości na ścianie katedry,
lecz o celowej i to poważnie potraktowanej sprawie. Przecież to miejsce,
którędy przechodzili królowie polscy, dostojnicy kościelni, wielcy teologowie,
a także inkwizytorzy, którzy przecież przebywali w Krakowie. Nikt nie
pozwoliłby na pogański czyn powieszenia kości, które nie były świętymi
relikwiami, w tak ważnym dla chrześcijańskiego królestwa miejscu.
W tej sprawie chodzi o religijną
interpretację zła, które jest realne, widoczne i, można powiedzieć, objawione.
Kościół nawet dziś nie może odstąpić od uznania istnienia szatana. Byłoby to
sprzeczne z teologiczną ideą zbawienia – najważniejszym celem istnienia
Kościoła (ale zbaw nas ode złego! –
słowa samego Jezusa).
Szatan pokazywał się światu jako smok,
a wyraźnie czytamy o tym w Apokalipsie.
A święci Pańscy, jak zabijali smoka, głosili egzorcystyczne formuły, a nawet
bili go krzyżem po łbie.
Smocze kości zawieszono w pobliżu
dwóch gotyckich rzeźb, a mianowicie nad płaskorzeźbą przedstawiającą
niebiańskiego pogromcę smoka, czyli św. Michała Archanioła, oraz w pobliżu
rzeźby św. Małgorzaty – równie ważnej postaci ze świata smoczych pogromów. To swoiste
signum temporis. A sama katedra –
symbol władzy chrystusowej, wyrosła na wzgórzu, pod którym mieszkał tenże smok.
A smoki kojarzono w średniowieczu z szatanem.
 |
Sw. Michał Archanioł walczy ze smokiem, katedra wawelska, fot. M. Sikorski |
Smocza historia, choć sięgająca
pogańskich czasów, mocno wpisuje się w religijny chrześcijański motyw walki ze
złem. Wzgórze wawelskie, związane z panowaniem władców polskich, to teren, na
którym jako pierwsze świątynie wystawiono dwa kościoły poświęcone bożym
pogromcom smoków, czyli św. Jerzemu i św. Michałowi Archaniołowi. W zamierzchłych czasach
nad miejscem rzekomego smoczego mieszkania stała romańska świątynia,
najprawdopodobniej pod wezwaniem rycerza smokobójcy św. Jerzego. O tej świątyni pisał w
XVII wieku uczony ksiądz krakowski Piotr Hyacinth Pruszcz: Także w Zamku ten kościół iest zaraz po przyjęciu Wiary Swiętey
zbudowany,
ale kilka wieków wcześniej, bo w XV stuleciu, wymienił te kościoły Hartmann
Schedel w swojej słynnej Weltchronik. Zapewne to nie był
przypadek, lecz celowe nawiązanie do pogańskiej historii ze smokiem wawelskim,
ale ideowo bliskiej chrześcijaństwu, mówiącej że smoki, niezależnie od epoki i
miejsca, były złem, szatanem i diabłem – przeciwnikiem wiary chrystusowej
(dopiero w czasach nowożytnych zaczęto mówić o smokach jako zwierzętach, ale
ich szatańska przeszłość nie została do końca przekreślona). Krak, chociaż
jeszcze nieochrzczony, uważany kiedyś za jednego z historycznych władców, pokonał
smoka, czyli zło. W ten sposób przygotował teren do zasiania chrześcijańskiej
wiary. To też nie był przypadek. Historia ze smokiem związana z miejscem władzy
królewskiej, z ideą władcy pokonującego zło, została celowo podkreślona przez
polskich kronikarzy. Kultura chrześcijańska szukała w różnych postaciach
historycznych lub mitycznych protoplastów dla swoich wartości: w Sokratesie
widziano bożego męża, w Platonie i Arystotelesie bliskich Bogu mędrców, a w
Aleksandrze Macedońskim z woli Boga doskonałego władcę. Do tego schematu
pasował nasz pogański Krak i jego smocze czyny.
Rzekome smocze kości na Wawelu – dziś
turystyczna atrakcja, okazja do opowiadania o wawelskiej legendzie, zostały
zawieszone nieprzypadkowo. Adam Mickiewicz napisał o zwyczaju wieszania kości
na ścianach kościołów w sławetnym Panu
Tadeuszu:
I
to wiadomo także u starych Litwinów
(A
wiadomość tę pono wzięli od rabinów),
Że
ów zodyjakowy Smok długi i gruby,
"Który
gwiaździste wije po niebie przeguby,
Którego
mylnie Wężem chrzczą astronomowie,
Jest
nie wężem, lecz rybą, Lewiatan się zowie.
Przed
czasy mieszkał w morzach, ale po potopie
Zdechł
z niedostatku wody; więc na niebios stropie,
Tak
dla osobliwości jako dla pamiątki,
Anieli
zawiesili jego martwe szczątki.
Podobnie
pleban mirski zawiesił w kościele
Wykopane
olbrzymów żebra i piszczele".
Kościoły,
szczególnie katedry w stolicach książęcych czy królewskich, wykorzystywano do
manifestowania zwycięstwa nad wrogami, w tym nad szatanem. Czyniono to od
średniowiecza aż po czasy nowożytne. W średniowieczu istniał zwyczaj wieszania
w świątyniach wyprawionych skór krokodyli jako smoczych trofeów. Czynili tak
rycerze powracający z wypraw krzyżowych.
Trofealne
znaczenie rzekomo smoczych kości ma swój historyczny precedens. Otóż kronikarz
Jan Długosz, autor tekstu o wawelskim potworze w swoich Rocznikach,
ufundował w 1447 roku kościół w Raciborowicach i to pod wezwaniem smokobójczyni
św. Małgorzaty. Był on przekonany o prawdziwości historii z wawelskim stworem.
Z tego powodu dla upamiętnienia jego pokonania umieścił na ścianie kościoła
rzekomo smocze kości (po kilku stuleciach okazały się one kośćmi
prehistorycznego zwierzęcia, ale wiszą do dziś). Długosz wierzył, że są to
kości smoka wawelskiego, które po eksplozji (po tym, jak go struto siarką i
ogniem) zostały porozrzucane po całej krakowskiej ziemi.
 |
Widok Wawelu, fot. M. Sikorski |
Jak na
ironię losu historia smoczych kości odżyła kilka lat temu, ale w zupełnie innym
miejscu. Na Lisowicach na Śląsku odkopano bowiem resztki prehistorycznego gada,
które po zrekonstruowaniu całości pokazały wygląd zwierzęcia podobny do
typowych historycznych wyobrażeń smoka. Z tej przyczyny na podstawie kości
zrekonstruowanego gada nazwano smokiem wawelskim i odrodził się mit smoczych
kości, lecz nie w wyobraźni religijnej, ale w paleontologii.